Budowa, kurwa mać
Pierwszy był hydraulik, który raczył poinformować mnie, że drugi raz z rzędu ich nie będzie, bo z córką jedzie na badania.
(Kurwa - hora curka = syndrom dnia poprzedniego, tak?)
Potem podkurwili mnie w robocie. Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa względem tych dzbanów, więc szczegóły sobie daruję.
(Z bólem serca wielkim.)
Następnie wpieniła mnie blondi, która zaparkowała swojego rzęcha tak, że skutecznie zablokowała wyjazd trzem innym pojazdom, w tym mojemu. Co się bladzi naszukałam w budynku, to moje.
(Nawet nie zwymyślałam, bo iloraz inteligencji miała wypisany na facjacie, a leżącego się nie kopie.)
Kolejnym delikwentem był pan kierowca z Pruszcza, który postanowił zajechać mi drogę z podporządkowanej, żeby następnie pruć szalone 30km/ha. Gdy niemal zatrzymał się przed progiem zwalniającym (kuuurwa, wysiądź jeszcze z tego samochodu i go przenieś na plecach, pipo!), jeszcze byłam w miarę. Ale, gdy się zatrzymał na rondzie, żeby przepuszczać sznur aut z prawej (lewa pusta jak Sahara), nie wytrzymałam... Wysiadłam, zapukałam w szybkę, pan bystry otworzył, a ja: Skocz pan po nabiał, do Biedronki, ofiaro losu i jeeedź!"
Dotarłam do hurtowni.
- Dzień dobry, pani Marto. No nie ma jeszcze przyłącza... Dojedzie jutro...
Siadam.
Om... Ommm... Ommmmmmm...
Dzwoni telefon na biurku obok: Pani K.? A jest. Ale ma klientkę. Klientka miała dziś chujowy dzień. Radzę zadzwonić jutro.
Potem... (to jeszcze nie koniec) elektryk.
- Pani Marto, zamek w skrzynce elektrycznej nie działa...
- Wrrrrrrr....
- Spoko. Wd 40 dałem. Czekamy. tak?...
Wieczorem sms, hydraulik:
- Jesteśmy jutro od 10.
- Ok. Tylko pan do mnie dziś nie dzwoni, bo rozniosę... Dosiądę miotłę, dolecę i bieda będzie...
Dzwoni dziś mój szef...
- Mogę z...?
- Nie ma jej w pokoju. Wisi na telefonie na korytarzu. Bardzo zła... Budowa... Coś przekazać? Ma oddzwonić?
- Eee... To ja zadzwonię jutro, ok?
Nawet on kuma.
I tak, kurwa, o.
(Kurwa - hora curka = syndrom dnia poprzedniego, tak?)
Potem podkurwili mnie w robocie. Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa względem tych dzbanów, więc szczegóły sobie daruję.
(Z bólem serca wielkim.)
Następnie wpieniła mnie blondi, która zaparkowała swojego rzęcha tak, że skutecznie zablokowała wyjazd trzem innym pojazdom, w tym mojemu. Co się bladzi naszukałam w budynku, to moje.
(Nawet nie zwymyślałam, bo iloraz inteligencji miała wypisany na facjacie, a leżącego się nie kopie.)
Kolejnym delikwentem był pan kierowca z Pruszcza, który postanowił zajechać mi drogę z podporządkowanej, żeby następnie pruć szalone 30km/ha. Gdy niemal zatrzymał się przed progiem zwalniającym (kuuurwa, wysiądź jeszcze z tego samochodu i go przenieś na plecach, pipo!), jeszcze byłam w miarę. Ale, gdy się zatrzymał na rondzie, żeby przepuszczać sznur aut z prawej (lewa pusta jak Sahara), nie wytrzymałam... Wysiadłam, zapukałam w szybkę, pan bystry otworzył, a ja: Skocz pan po nabiał, do Biedronki, ofiaro losu i jeeedź!"
Dotarłam do hurtowni.
- Dzień dobry, pani Marto. No nie ma jeszcze przyłącza... Dojedzie jutro...
Siadam.
Om... Ommm... Ommmmmmm...
Dzwoni telefon na biurku obok: Pani K.? A jest. Ale ma klientkę. Klientka miała dziś chujowy dzień. Radzę zadzwonić jutro.
Potem... (to jeszcze nie koniec) elektryk.
- Pani Marto, zamek w skrzynce elektrycznej nie działa...
- Wrrrrrrr....
- Spoko. Wd 40 dałem. Czekamy. tak?...
Wieczorem sms, hydraulik:
- Jesteśmy jutro od 10.
- Ok. Tylko pan do mnie dziś nie dzwoni, bo rozniosę... Dosiądę miotłę, dolecę i bieda będzie...
Dzwoni dziś mój szef...
- Mogę z...?
- Nie ma jej w pokoju. Wisi na telefonie na korytarzu. Bardzo zła... Budowa... Coś przekazać? Ma oddzwonić?
- Eee... To ja zadzwonię jutro, ok?
Nawet on kuma.
I tak, kurwa, o.
Czyli wszystko w normie...
OdpowiedzUsuń