Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2022

Baki u weta bram...

  Bakisław nabawił się infekcji ucha. Wysłałam SOS do naszego dochtore, żeby zaprosić onego na pokoje, ugościć czym chata bogata, ale dochtore chyba poza zasięgiem. Pies średnio znosi jazdę samochodem. Ok, pies źle znosi jazdę samochodem. Dobra, pies nienawidzi jazdy samochodem. Mamy pat. Psa boli. Nie było wyjścia - pojechalim. Było doprawdy uroczo. Pod lecznicą, miotając pod nosem wyrazy, sprzątnęłam pawia z tylnego siedzenia po stronie prawej. Następnie, klnąc już nieco głośniej, ogarnęłam klocka spod schodów (Miał pół dnia, ale nie! Musiał na podjeździe lecznicy. Spoko.) W gabinecie próbował siknąć na drzwi (super dobrze wychowany pies, duma mnie rozparła, hauwa mać). Po powrocie do domu sprzątnęłam pawia z tylnego siedzenia po stronie lewej (w międzyczasie sąsiad wyszedł, chciał zagaić, ale cofnął się zachowawczo - waliłam do siebie mięsem już absolutnie się nie hamując). Baki oczywiście otrzymał pomoc i antybiotyk. Leży teraz bardzo zadowolony z siebie i - udając, że mnie nie wid

Jest początek, jest koniec, a potem nowy początek

Ból po śmierci Maryni nie minął, choć odeszła ponad pół roku temu. Kilkakrotnie zastanawiałam się nad adopcją kolejnego psiaka. Opcje były, ale wycofywałam się. Jeszcze nie ten czas, jeszcze za wcześnie. Może już nadeszła pora, żeby pomóc kolejnej psiej bidzie w potrzebie, której Mary zrobiła miejsce. Póki co poprosiłam o sprawdzenie stosunku do kotów, bez pustych deklaracji. Potem ewentualnie będę rozważać.

Moje sposoby na oszczędności

Po całej mojej karierze edukacyjnej ze studiami licencjackimi, magisterskimi, podyplomowymi, ukończyłam technikum weterynaryjne. Mieliśmy świetnych lekarzy-wykładowców, którzy nauczyli nas dużo więcej, niż technik weterynarii musi wiedzieć. Potrafię odczytać usg, rtg, zinterpretować biochemię i morfologię a - co najważniejsze - jestem świetna w diagnostyce. Dzięki temu nie wydaję na wizyty w gabinecie. Jeżdżę tylko do znajomych lekarzy po recepty i leki. Czasem, przy trudnym wypadku, na konsultację. To samo mam z fryzjerem. Nie chodzę.  Sama podcinam sobie włosy i sama je farbuję. Nie znoszę tego, ale muszę. Kiedyś słyszałam, że można osiwieć przez jedną noc. Nie wierzyłam. Dopóki mnie to nie spotkało. Następnego ranka po śmierci Rudolfa, obudziłam się biała jak gołąbek. Od tamtej pory średnio co 3 tygodnie kupuję znienawidzoną farbę i pakuję na czerep.  Najchętniej ogoliłabym się na łyso, ale obawiam się, że czaszka by mi przemarzała i co chwila biegałabym z glutem na L4. Szefowi by s

Obiecałam, że opowiem... (Uprzedzam: dłuuugo.)

 Mianowicie opowiem, skąd się u mnie wzięli dwa obsmarkańce. Na początku kwietnia przeniosłam się z Gdańska do prokuratury rejonowej. Po godzinach stania w korkach w drodze do pracy, droga do domu zajmująca niecałe dziesięć minut, to dla mnie mega luksus (pomijając ceny paliwa).  W nowym miejscu pracy, na służbowym parkingu dokarmiane są koty przez jedną z pań prokurator, z którą błyskawicznie znalazłam wspólny język i przeszłam na "Ty.". Poznałam kotkę Mimi, która od ponad dwóch lat nie daje się złapać na zabieg, zatem... w dalszej kolejności poznałam jej potomstwo: dwie kotki z pierwszego miotu - Chudą i Rysię i kocurka z drugiego miotu - Dozorka. Panny wykastrowane i bezpieczne. Mama Mimi po każdorazowym przyprowadzeniu odchowanych kociąt, obrzucała karmicielkę pogardliwym spojrzeniem, a następnie szła w długą. Wracała dopiero z przychówkiem. Pojawiłam się na placu boju. Poznałam Mimi już w ciąży. Na czas rozwiązania zniknęła. :( Gdy byłam na urlopie, dostałam smsa, że prz

Pies kontra kocię

Leon ukradł dziś psią gumową piłkę. Zabawka jest z litej gumy, całkiem ciężka i dość nieporęczna, tym bardziej dla kilkumiesięcznego kociaka. Piłka wypadała z zębów naszego bohatera co dwa kocięce kroczki, jednak jakimś cudem dzielnie zawlókł ją na pięterko i skitrał na kanapie za poduszką. A wszystko to na oczach mocno skonsternowanego Kajcisława.

Niniejszym wymacam, czy ktoś jeszcze tu zagląda po takiej przerwie

Długo mnie nie było, wiem. Zastanawiałam się, czy nie usunąć bloga, ale trochę było mi szkoda tych lat. Postanowiłam przeczekać. Przeczekałam i jestem. W krótkich odstępach czasu odeszły moje ukochane czworonogi - Rudi, Lara, Ósemka, Marysia... Dwie ostatnie w odstępie dwóch dni. Trauma, jaką przeżyłam, przerosła mnie. Zmieniłam pracę, w obrębie jednej firmy. Z Prokuratury Okręgowej przeniosłam się do miejscowej rejonówki. Inny zakres obowiązków, inna specyfika pracy i... ogromny zapierdol.  (Gdy jeszcze raz usłyszę, że w budżetówce NIC NIE ROBIO, TYLKO KAWĘ PIJO ZA NASZE PINIĄDZE, ukatrupię pilnikiem do paznokci, przysięgam.) Za to, przy obecnych cenach paliwa, przynajmniej nie muszę dopłacać za dojazd do roboty. Stanęliśmy ostatnio na rudym rodzeństwie, ne spa? Trzech ryżych braci przygarniętych przeze mnie w końcówce zeszłego roku. Mają się dobrze, podrośli (sporo) i nadal łobuzują. Potem niejaki Adaś Glapiński postanowił nieudolnie poradzić sobie z inflacją i rosnącymi cenami wszys

Chyba...

 czas tu poodkurzać.