Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2020

Wyłam w garażu

Dla tych, co mnie nie mają na fb, zacytuję wypowiedź wolontariuszki za schroniska, z którego zabrałam Marysię i Bakisława.... "Bakiego opiekun zmarł. Rodzina go oddała do schroniska, bo nie chcieli takiego spadku. Pamiętam ten dzień jak dzisiaj i zawsze go będę wspominać. Akurat przyjechałam do schroniska przywieźć koce i kołdry dla psiaków. Kilku pracowników, w tym inspektor, wsadzili go od razu do boksu z innymi dużymi psami. Nie czekał, tak jak teraz, na okres adaptacji, kwarantanny. Poszedł do tego boksu, bo osoba, co go oddawała, powiedziała, że jest agresywny. Pamiętam, jak stał przerażony przy bramce. Bał się ruszyć stamtąd. Bał się, że inne psy zrobią mu krzywdę. Nie dość, że stracił opiekuna, dostał wilczy bilet do schroniska, to jeszcze trafił do boksu z sześcioma psami. Bałam się o niego, bo różnie wtedy bywało. Ale on dał radę i nie wykazywał nigdy cienia agresji. Był mi zawsze przez to naprawdę bliski. I bardzo zależało mi, aby ktoś go adoptował." Oto

Oto, jak spędzam urlop

 Mniej więcej wygląda to tak: Idę do kuchni - Bakisław i Mary za mną. Siadam przy stole - Bakisław i Mary wracają na kanapę. Rudolf chce na dół, wstaję wpuścić - Bakisław i Mary za mną. Znowu siadam przy stole - Bakisław i Mary wracają na kanapę. Lara chce na dół, wstaję wpuścić - Bakisław i Mary za mną. Z wzdechem ciężkim siadam przy stole - Mary wraca na kanapę, Baki kładzie się na podłodze (już się psu nie chce). Rudolf chce na górę, wstaję wpuścić - Mary za mną, Baki tylko podnosi głowę (coraz bardziej się psu nie chce). Siadam, kuźwa, przy stole - Mary wraca na kanapę. Lara chce na górę, Rudolf chce z powrotem na dół, wstaję - Mary za mną, Baki wodzi za nami samym wzrokiem (kompletnie się już psu nie chce). Siadam przy stole #@#^&%&^&* - Mary się patrzy pytająco: "Ale na pewno?" Nie, miauwa, hauwa, nie na pewno, idę do wc - Mary za mną, Baki też, bo zauważył zmianę trasy - nie ma jeszcze drzwi, nie ma prywatności. Zatem jest tu chwilowo wesoły autobus. Ale gd

Zadomawiam się

Obraz
Koty się mi wyluzowały już praktycznie na maksa. Są kanapy, fotele, łóżko, ukochany drapak, ciepło w dupska i pełne miski. Jest dobrze. Ja zaś popylam z odkurzaczem i mopem średnio dwa razy dziennie - góra-dół, góra-dół, góra-dół... Zaraz mi dojdzie trzecia kondygnacja, jak mi gościu schody wstawi. Bjutiful. Zasadniczo jest fajnie, tylko pół godziny po takim popylaniu, znajduję się w punkcie wyjścia - syf, jaki był, taki jest.. I tak będzie jakieś pół roku. (Wiem, bo mam za sobą wykańczanie mieszkania w stanie deweloperskim.) Koty już przeszczęśliwe i zadomowione. To względne szczęście ukrócę im pojutrze, przywożąc w końcu moje dwa pchlarze - Bakiego i Maryśkę... No kwileczkę, Baki i Mary też mają swoje prawa i też trzeba im umożliwić przeszczęśliwienie i zadomowienie, ne spa?... Drzwi bezpieczeństwa na schodach są zainstalowane - na początek kotowate robią wypad na górę, a psowate zostają na dole. Zobaczymy, jak to będzie funkcjonować. Mam nadzieję, że te drzwi długo potrzebne nie będ