Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2019

Zenon męczydupa

Radość z pierwszych kroków na budowie z początku przyćmił mi sąsiad. Zawsze, w każdej okolicy znajdzie się malkontent-męczydupa. Nie inaczej było w moim przypadku. Najpierw wystartował do geodety, gdy ten wytyczał dom. Że za blisko, że jemu się to nie podoba. Że on to zgłosi. Gdy Mirek poinformował go, że odległość jest przepisowa, żeby sobie podszedł i sam zmierzył, męczydupa wyniośle oddalił się do swojej posiadłości. - Ale masz mendę za płotem - ostrzegł mnie Mirek tegoż dnia. - Dam radę. Następnego dnia zaczepiłam sąsiada osobiście, gdyż byłam zainteresowana, na czym jego zgryz polega. ( Masz jakiś problem, ziomulek?... ) Męczydupa zaczął się ciskać, że tu jest wszystko nie tak, że jemu się to nie podoba i że on to zgłosi do nadzoru budowlanego (skończył się darmowy parking, darmowe wysypisko rupiecia wszelakiego i widok na las - smuteczek.) - Wie pan co? - Podsumowałam z uśmiechem. - Ja pana nawet podwiozę do tego nadzoru. Co pan na to? Ja mam prawomocne pozwolenie na budow

Hm...

Poczytałam se dziś posty na pewnym forum budowlanym. I doszłam se do wniosku, że ja jakaś dziwna jestem... Nie podobają mi się stodoły, ani dachy kopertowe z mnóstwem udziwnień (tzw. gargamelki), ani wielgachne okna, których niejeden salon samochodowy by się nie powstydził (ani akwarium), ani balkony w każdym pomieszczeniu na poddaszu (tudzież piętrze), ani trawniki z rolki... Dowiedziałam się właśnie, że to wszystko jest aktualnie MODNE. A mi się podobają standardowe bryły budynków. Miauwa, jestem niemodna... Jak żyć?! Osobiście w stodole nie chciałabym mieszkać. Stodoła zaspokaja potrzeby koni, bydła, tudzież trzody - zwierzaki mają tam dobrostan, nawet bez mega-okien i balkonów). Okna wolę standardowe, dzięki czemu we wnętrzu czuję się komfortowo, jest przytulnie i połowa dzielnicy nie widzi, jak wieszam gacie na suszarce. (Pomijam koszt instalacji tych ścian akwarium, ale ciekawe, czy ktoś myśli, jak będą wyglądały rachunki za ogrzanie domu?...) Balkony wyrzuciłam z p

Dom wariatów, jak pragnę zdrowia...

Bo tak... (Nie zaczyna się zdania od "bo".) Najpierw boksowałam się z inspektorem z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Archeolodzy zrobili swoje, znaleźli ceramikę z około 300 lat przed naszą erą ( ku-ma-cie? ) i spięli się, żeby to wszystko jak najszybciej wydobyć i zamknąć sprawę. (Zajumali mi serwis obiadowy przodków, barbarzyńcy ...) Kierownikiem robót archeologicznych była moja koleżanka, zatem zrobiła wszystko, żeby mi umożliwić jak najwcześniejsze rozpoczęcie budowy. Problem w tym, że inspektor musiał to zobaczyć i podpisać protokół. A hrabiemu co i rusz coś przeszkadzało - to deszczyk w nadmiarze, to za mocne słoneczko, to kac... Dziewczyna pewnego dnia zajechała zza Gdyni do Gdańska po jego szanowne dupsko, zawiozła szanowne dupsko na miejsce, wymusiła podpis, następnie odwiozła szanowne dupsko na rodzinną wiochę (szanownego dupska, nie swoją). Opóźnił mi roboty ponad tydzień. Kutafon. Gdybym mogła, rozprułabym mu bebechy widelczykiem sałatkowym,

Żyję

W poniedziałek leją mi fundamenty. Co ja w międzyczasie przeszłam, to sam Wielki Serwer wie... Dajta mi czas. Jo? Ostatnio większość czasu spędzam z Kaszubami. Koparkowy - Kaszub. Wykonawca - Kaszub. Dostawca materiałów - Kaszub. Wszyscy się znają. Jo? Zatem jest dobrze. Żyję, ale ledwo.

Spotkałam dziś na swojej drodze jeża

Na drodze osiedlowej. Mało uczęszczanej, ale jednak. Jegomość udał się na spacer. Ujęłam go na środku ulicy. Pierwszy raz miałam w rękach jeża. Faktycznie kolce kłują. Bardzo. Ale gdy wsunęłam jegomościowi dłoń pod brzuszek, wcale nie zwinął się w kulkę. Chyba wyczuł, że chcę mu pomóc. To dobrze, bo miałabym nie lada kłujący problem. Brzuszek był cieplutki i jedwabisty w dotyku. ;) Dał się przenieść na ogrodzony trawnik. I potuptał w sobie tylko wiadomym kierunku. Kolejne życie na plus na moim koncie. :)