Majka
Pojechałam dziś na działeczkę, albowiem zalano mi strop i wylano schody. Ale, siedząc jeszcze w robocie, zastanawiałam się, czy pojechać dziś, czy może jutro.
Cwany los jednak wie, co robi, bo pojechałam dziś.
Obcykałam domostwo i już prawie wsiadałam do samochodu, gdy usłyszałam z krzaków cichutkie kwilenie.
Zanurkowałam w krzaczory, a tam... małe zapłakane kocie dziecko... :(
Zakiciałam, a malutka natychmiast wskoczyła mi na ręce, przytuliła się mocno, kichnęła siarczyście i zagruchała.
Gonitwa myśli... Co robić... Przecież nie zostawię... Nie zasnęłabym... Co robić... Znajomi zakoceni po zęby... Fundacje pękają w szwach... Schronisko to dla takiego malucha pewna śmierć... Co robić...
Kicia przylgnęła do mnie całym swoim drobnym ciałkiem i odpaliła traktor.
Okropna bida z niej - gabaryty dwóch głów Rudolfowych, chuda jest straszliwie, takie całe 1,1 kg kota z kością (te 0,1 to zapewne stadko jej wszy) i galopujący koci katar w gratisie. Na szczęście gałki oczne nie zaatakowane, choć oskrzela i płuca owszem.
I śmierdzi jak murzyńska chata... znaczy... pardon... pachnie oborą.
Dostała antybiotyk, krople do oczek oraz środki na endo i ektopasożyty.
Najadła się, trochę wymyła, pobawiła myszką... Teraz słodko śpi.
I ma na imię Maja. :)
Cwany los jednak wie, co robi, bo pojechałam dziś.
Obcykałam domostwo i już prawie wsiadałam do samochodu, gdy usłyszałam z krzaków cichutkie kwilenie.
Zanurkowałam w krzaczory, a tam... małe zapłakane kocie dziecko... :(
Zakiciałam, a malutka natychmiast wskoczyła mi na ręce, przytuliła się mocno, kichnęła siarczyście i zagruchała.
Gonitwa myśli... Co robić... Przecież nie zostawię... Nie zasnęłabym... Co robić... Znajomi zakoceni po zęby... Fundacje pękają w szwach... Schronisko to dla takiego malucha pewna śmierć... Co robić...
Kicia przylgnęła do mnie całym swoim drobnym ciałkiem i odpaliła traktor.
Okropna bida z niej - gabaryty dwóch głów Rudolfowych, chuda jest straszliwie, takie całe 1,1 kg kota z kością (te 0,1 to zapewne stadko jej wszy) i galopujący koci katar w gratisie. Na szczęście gałki oczne nie zaatakowane, choć oskrzela i płuca owszem.
I śmierdzi jak murzyńska chata... znaczy... pardon... pachnie oborą.
Dostała antybiotyk, krople do oczek oraz środki na endo i ektopasożyty.
Najadła się, trochę wymyła, pobawiła myszką... Teraz słodko śpi.
I ma na imię Maja. :)
I super, wychowa się dziewczynka!
OdpowiedzUsuńPrześliczna, właśnie zobaczyłam zdjęcie na garnku :-)
OdpowiedzUsuńBardzo z nią kiepsko... :(
UsuńAle walczymy.
Ojej, trzymamy kciuki!
UsuńPrzydadzą się...
UsuńSlodka malenka i cudnie umaszczona. Mocno zaciskam kciuki i zasuplalam Chilowy ogon. Trzymaj sie Majeczko, teraz masz dla kogo zyc.
OdpowiedzUsuńWielkie Dzieki Marta.
Dziękuję :)
UsuńI jak Majeczka?
OdpowiedzUsuńZdrowieje :)
UsuńCieszę się i trzymam dalej kciuki!
Usuń