Zenon męczydupa

Radość z pierwszych kroków na budowie z początku przyćmił mi sąsiad.
Zawsze, w każdej okolicy znajdzie się malkontent-męczydupa. Nie inaczej było w moim przypadku.

Najpierw wystartował do geodety, gdy ten wytyczał dom. Że za blisko, że jemu się to nie podoba. Że on to zgłosi. Gdy Mirek poinformował go, że odległość jest przepisowa, żeby sobie podszedł i sam zmierzył, męczydupa wyniośle oddalił się do swojej posiadłości.
- Ale masz mendę za płotem - ostrzegł mnie Mirek tegoż dnia.
- Dam radę.

Następnego dnia zaczepiłam sąsiada osobiście, gdyż byłam zainteresowana, na czym jego zgryz polega. (Masz jakiś problem, ziomulek?...)
Męczydupa zaczął się ciskać, że tu jest wszystko nie tak, że jemu się to nie podoba i że on to zgłosi do nadzoru budowlanego (skończył się darmowy parking, darmowe wysypisko rupiecia wszelakiego i widok na las - smuteczek.)
- Wie pan co? - Podsumowałam z uśmiechem. - Ja pana nawet podwiozę do tego nadzoru. Co pan na to? Ja mam prawomocne pozwolenie na budowę, a pan ma niezgłoszony budynek. To jak, jedziemy?
- A skąd pani wie, że ja zakończyłem budowę?
- Skoro pan nie zakończył, to mieszka pan nielegalnie. Moja propozycja jest cały czas aktualna. Jedziemy?
Męczydupa ponownie zniknął w czeluściach swego domostwa, burcząc pod nosem wyrazy (na pewno pod moim adresem i na pewno średnio pochlebne).

Ciężkie dni nastały dla mojego sąsiada, gdyż w kolejnym tygodniu został zbombardowany przez archeologów. Nasz mistrz palił w piecu plastik, a smród rozszedł się na całą wieś i pół powiatu. Monika nie zostawiła na nim suchej nitki.

Po zakończeniu pracy archeologów przyszedł czas na zalanie ław.
Budowę powierzyłam Kaszubom - pracowite chłopaki, uczciwi ludzie, z niewyczerpalnym poczuciem humoru.
- Co z resztą betonu? - Zapytał operator betoniarki. - Został niecały metr. Może uszczelnimy sąsiadowi komin?...
- Brzmi kusząco...
- Tunia, wystarczy jedno twoje słowo...
:)

Tegoż dnia podszedł do mnie inny sąsiad, przywitać się, przedstawić.
- Miła odmiana - stwierdziłam. - Za płotem mam mruka...
- Eee, nie przejmuje się pani. Zenek jest specyficzny.
(Nooo... Zenon. I wszystko jasne.)

A dziś... Dziś Zenon męczydupa przemówił ludzkim głosem.
Gdy przejeżdżał, stanęłam w poprzek drogi, zatrzymując Zenonowy wehikuł.
Łaskawie opuścił szybę...
- Dzień dobry panu. W najbliższych dniach będą mi podłączać wodę i będzie spory wykop przy drodze dojazdowej. Gmina zobowiązała mnie to zorganizowania objazdu, zatem jakby co, obie moje bramy będą odbezpieczone, żeby mogli się państwo dostać do swojej posesji przez moją działkę.
Zenon, letko zmieszany, kiwnął łbem i mruknął: Dobra.

No wigilia normalnie. :)

Komentarze

  1. Dobry sąsiad to absolutny skarb!

    OdpowiedzUsuń
  2. No to będzie sporo i regularnie do opowiadania na Uszatym. Albo go sobie wychowasz... A swoją drogą Zenki są wszędzie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Muszę się wygadać, cholera jasna... (będę przeklinać)

Leon

Sezon wakacyjny :)