Ósemka umarła w międzynarodowy dzień kota

Zaniedbałam błoga. Wiem. Nie wiem, dlaczego. Może dlatego, że jakiś czas temu spotkała mnie tu ogromna przykrość. Może dlatego, że ostatnio zbyt wiele się działo. Może dlatego, że zwatpilam w siebie i we wszystko co robię dla swoich zwierzaków, że zbyt wiele wzięłam na swoje barki.

Rozważałam usunięcie tej strony. Nadal rozważam. Ale postanowiłam dać sobie jeszcze chwilę na podjęcie decyzji. Bo jednak trochę szkoda...

Rude trojaczki mają się świetnie. Rozrabiają, jak to kociaki. Ryszard trzyma się Mai i zdarza mu się jeszcze do niej dossać, maminsyn. Romuald upodobał sobie Kuzco, największą mameję w stadzie. Rajmund zawarł sztamę z Florem, największym zakapiorem na dzielni. Nie wiem, który z nich trzech jest najbardziej skazany na sukces...

Mojej małej pingwince, Ósemce, stanęły nerki. Po prostu się wyłączyły i przestały działać. Odeszła w moich ramionach, przytulona i kochana do końca. Dołączyła do Maniutka, Mikusia, Rudiego i Larci, którzy na pewno otoczą ją opieką, dopóki się nie pojawię.

Jestem zdruzgotana. Płaczę. Wyję. Nie otrząsnęłam się jeszcze z ostatniej żałoby. Życie wali we mnie piorunami jak w stary dąb, który jednak nadal się trzyma. Bo musi. Dla reszty moich ukochanych zwierzaków.

Nie mogę popaść w czarną rozpacz, bo one mi na to nie pozwolą. Marynia złapała infekcję. Podaję syrop działający przeciwzapalnie i antybiotyk. Dziewczyna ma chwilowy szlaban na bieganie po ogrodzie, wychodzi tylko na chwilę - na smyczce. Ma demencję i czasem mnie nie poznaje, więc nie reaguje na moje wołania. A na zewnątrz jeszcze chłodno ... Zaopatrzylam się juz w suplement dla staruszków, wspomagający pracę serca i mózgu, ale zacznę go podawać po zakończeniu kuracji antybiotykowej. Nie chcę jej stresować podawaniem tylu leków naraz.

Tyle na dziś ode mnie.

Smutno i chaotycznie. 

Czekam, aż zaświeci w końcu słońce. 


Komentarze

  1. Bardzo mi przykro, wspolczuje Ci strasznie. Czytalam Twojego bloga jeszcze na bloxie i pamietam, jak do Ciebie trafila, malutka i zahukana. Wiem, ze to mala pociecha, ale zawsze jakas: miala u Ciebie najlesze z mozliwego zycie, ten czas, ktory zostal jej dany.
    Chcialabym, zebys dalej pisala bloga, bo chetnie czytam, co Twojej kociej ferajny (oczywiscie oprocz takich smutnych wpisow).
    No i jak nowe lokum, juz sie zadomowilas? Pamietam wahania, stres przy remoncie, przeciaganie sie go, mieszkanie tymczasowe, mam nadzieje, ze bylo warto!
    Jestes wspanialym czlowiekiem, podziwiam Cie za to, co robisz dla
    zwierzat:)
    A slonce zaswieci na pewno, juz niedlugo wiosna:)
    Tessa

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo to przykre, ale przecież zostaną na zawsze w pamięci i wspomnieniach. Ja co prawda ryczę na każde wspomnienie, mimo upływu wielu lat w niektórych przypadkach, ale takie to życie już jest. Życzę dużo zdrowia i radości mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Muszę się wygadać, cholera jasna... (będę przeklinać)

Leon

Sezon wakacyjny :)