Droga Tuniax, bardzo proszę, nie trać sił i nie popadaj w zwątpienie tam, gdzie natura dołująco się wtrąca; nic na to nie poradzimy, możemy tylko się posmucić, żeby ci, co odchodzą, nie odchodzili bez echa. Świat na trochę się zawala, a potem musi wracać do formy, bo coś się od nas należy tym, co, pozostali, no i nam samym coś należy się też. Czytam twojego bloga, oglądam twoją rodzinkę na Garnku, nie odzywam się nie komentuję, bo już tak mam, nigdy nic na żadnych forach społecznościowych. Ale wiedz, że zawsze bardzo ci kibicuję, podziwiam z daleka i życzę szczęścia.
Koty są symbolem gracji. Poruszają się z dystynkcją, zwinnie i niemal bezszelestnie, jak na prawdziwe drapieżniki przystało. Leona to jednak nie dotyczy, proszę Państwa. Leon albo ma grację głęboko w łaciatym dupsku, albo po prostu nie wie, że jest kotem. Swoją destrukcyjną działalność Leon rozpoczął jeszcze małym siusiumajtkiem będąc. (Tu muszę pozwolić sobie na małą dygresję i zaznaczyć, że określenie "siusiumajtek" nie znalazło się tu przypadkowo, BYNAJMNIEJ. Na szczęście z wiekiem mu przeszło.) Gdzie Leon się nie pojawił, siał zamęt i zniszczenie. Mam w domu kota z darem telekinezy - sprawiał, że wszystko lewitowało: kubki, doniczki, a nawet karnisze. Teraz, gdy tyłek mu urósł, a zawartość Leona w Leonie kilkukrotnie zwiększyła objętość (i wagę), postanowił ograniczyć się do bycia kotem niskopiennym. Nie bez znaczenia jest tu fakt spierniczenia się z karnisza centralnie na papę, w związku z czym Leon doszedł do wniosku, że zasłony lepiej omijać szerokim łukiem. Przechodzą
Przyszłam wczoraj tak zrąbana z pracy, że wieczorem wypuściłam psy, poczekałam, aż wrócą i poszłam spać o dziewiętnastej. Co było do przewidzenia, obudziłam się w środku nocy. Odczytałam wiadomość od córki z sąsiadów z zapytaniem, czy jest u mnie ich sunia. (W mroźne noce zabierałam malutką Sonię do siebie na noc, bo u siebie nie miała wstępu do domu. :( . Moje suki od jakiegoś czasu próbowały ją atakować, więc instalowałam małą w zamkniętym pokoju, a rano wypuszczałam. Ona nigdy sama nie weszła na posesję, gdy moje psy były na zewnątrz.) Zasnęłam ponownie, a rano odpowiedziałam na wiadomość pytaniem, czy Sonia się odnalazła. Niestety nie wróciła do domu i po powrocie sąsiada z pracy mieli wyruszyć na poszukiwania. Postanowiłam rozejrzeć się po okolicy wcześniej, jako że dziewczynka zapłakana, a ja jestem również bardzo emocjonalnie związana z Sonią. Znalazłam ją... Leżącą w moim ogrodzie... Martwą... Podobno w nocy już debile walili petardami. Nie słyszałam, spałam... Może samochód j
Mam od piątku na stanie pięć i pół psa. Te nadprogramowe półtora to Ares i Sonia. Sąsiedzi wyjechali. Jest lekkie kongo, gdyż: - Ares usilnie próbuje zachęcać Bakiego do wspólnej zabawy, ale Baki jest już seniorem, więc muszę pilnować, żeby młody go nie męczył; - moje suki KK cyklicznie organizują łowy na Sonię, więc tego małego kurdupla też wiecznie muszę mieć na oku; - no i koty mają tygodniowy szlaban na parter i muszę pamiętać o zamykaniu drzwi na schodach - nie o koty się martwię, a o fakt, że ewentualna ich konfrontacja z Aresem skończyłaby się carpaccio z psininy. Także 3 x MUSZĘ. Ale ogarniam. (Za to mój odkurzacz spakował neseser oraz bagaż podręczny i oświadczył, że nie taka była umowa, że on to pie...oli i leci na urlop na Ibizę.)
Wspolczuje bardzo…
OdpowiedzUsuńTessa
Droga Tuniax, bardzo proszę, nie trać sił i nie popadaj w zwątpienie tam, gdzie natura dołująco się wtrąca; nic na to nie poradzimy, możemy tylko się posmucić, żeby ci, co odchodzą, nie odchodzili bez echa. Świat na trochę się zawala, a potem musi wracać do formy, bo coś się od nas należy tym, co, pozostali, no i nam samym coś należy się też. Czytam twojego bloga, oglądam twoją rodzinkę na Garnku, nie odzywam się nie komentuję, bo już tak mam, nigdy nic na żadnych forach społecznościowych. Ale wiedz, że zawsze bardzo ci kibicuję, podziwiam z daleka i życzę szczęścia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, taka jedna stara.