Niestety - monotematycznie... Wciąż...

Rudolf przyśnił mi się pierwszej nocy po swojej śmierci. Siedział zadowolony na schodach, a ja uśmiechnęłam się z ulgą i już miałam dzwonić do Patki, powiedzieć, że okropny sen miałam, że Rudi odszedł, a on przecież nadal jest przy mnie... I w tym momencie sylwetka Rudolfa rozpłynęła się w powietrzu, niczym dym z papierosa, a ja obudziłam się z głośnym szlochem...

Trzy noce spałam przytulona do urny.
Teraz urna stoi na moim stoliku nocnym, a ja - średnio co drugi dzień po przebudzeniu, jeszcze półprzytomna, nie znajdując go obok siebie - wołam... I wtedy ponownie do mnie dociera...

Kuzco się mną bardzo zaopiekował - zasypia na mojej poduszce, otulając całym ciałem moją głowę, i - zasypiając - opiera głowę na moim czole. I mruczy. A ja głaszczę jego czarne łapcie. I tak zasypiamy. Tęskniąc oboje.

Każdy, kto znał Rudolfina, wie, że nie był to po prostu kot. To był szef. To była osobowość. To był dobry duch mojego domu, gdziekolwiek nie mieszkaliśmy (a przeżył ze mną trzy przeprowadzki). Nigdy go to nie stresowało - dla niego dom był tam, gdzie byłam ja. To był jego priorytet. Mój zresztą też.

Mainecoony są wyjątkowe. Rude mainecoony są dodatkowo magiczne. Naprawdę. Kocham wszystkie moje zwierzaki - mco, przygarnięte "dachowce", psy... Ale on był naprawdę KIMŚ. Miał w sobie niesamowite pokłady empatii, wrażliwości i niesamowitej wręcz inteligencji. Był właśnie magiczny. 

W tym domu któregoś dnia  ponownie zamieszka rudy mco. Rudolf do mnie już nie wróci, ale wróci ta ruda magia. 
Wiem, że rudzielce są genetycznie słabsze, z reguły żyją krócej, są bardziej chorowite i podatne na różne alergie i infekcje... Wszystko to wiem.
Ale równocześnie wiem też, że nowy członek (członkowie) rodziny trochę zapełnią pustkę mi i reszcie stada.

Wszystkie trzy hodowle, z których pochodzą Rudi, Maniutek, Iwa, Kuzco i Lara, już niestety nie istnieją. Rozglądam się więc nieśmiało...
Póki co nadal opłakuję tego jedynego. Poza tym potrzebuję chwili, żeby się finansowo odkuć...
Ale rozglądam się...

To nie będzie zastępstwo. Nie narodził się, ani nigdy nie narodzi się kot o takiej osobowości i inteligencji, jaką miał mój Rudolfin. 
To będzie remedium i nowa nadzieja. 
Może wówczas przestanę go wołać tuż po przebudzeniu, a skupię się na nowym równie inteligentnym kociaku, który przejmie należny mu zaszczytny tron...


Komentarze

  1. Och Tuniaxu! Tak, racja, Rudolf nie wroci ale to, ze go widzialas zadowolonego swiadczy o waszej wyjatkowej relacji. On chcial ci przekazac, ze tam gdzie jest - jest dobrze i stamtad bedzie czuwal nad Waszym stadkiem. Masz teraz kolejnego aniolka w futerku. Mysle, ze czas troche ukoi bol i kiedys nadejdzie ten moment, ze na twojej drodze pojawi sie RUDE. I to bedzie poslaniec Rudolfa. Zacytuje za Franciszkiem Klimkiem: "on wroci, tylko w troche innym futerku"
    Nasza Brenda wczoraj skonczyla 13 lat. Nie wiem czy zjadla za duzo tortu czy przesadzila z szampanem bo dzisiaj zas... poranek.
    Sciskam - Zabuell

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie mi przykro, poplakalam sie, jak przeczytalam o jego smierci, moze dlatego, ze sama mam dwa wspaniale rudzielce.-tygryski. Kocham je calym sercem.
    Jedna pociecha, to ze mial u Ciebie najlepiej na swiecie, nigdzie nie byloby mu lepiej. Mial to, co kazdy kot (I pies tez oczywiscie) powienien miec: wspaniala opieke I morze milosci.
    Tessa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Muszę się wygadać, cholera jasna... (będę przeklinać)

Leon

Sezon wakacyjny :)