Wyłam w garażu

Dla tych, co mnie nie mają na fb, zacytuję wypowiedź wolontariuszki za schroniska, z którego zabrałam Marysię i Bakisława....

"Bakiego opiekun zmarł. Rodzina go oddała do schroniska, bo nie chcieli takiego spadku. Pamiętam ten dzień jak dzisiaj i zawsze go będę wspominać. Akurat przyjechałam do schroniska przywieźć koce i kołdry dla psiaków. Kilku pracowników, w tym inspektor, wsadzili go od razu do boksu z innymi dużymi psami. Nie czekał, tak jak teraz, na okres adaptacji, kwarantanny. Poszedł do tego boksu, bo osoba, co go oddawała, powiedziała, że jest agresywny. Pamiętam, jak stał przerażony przy bramce. Bał się ruszyć stamtąd. Bał się, że inne psy zrobią mu krzywdę. Nie dość, że stracił opiekuna, dostał wilczy bilet do schroniska, to jeszcze trafił do boksu z sześcioma psami. Bałam się o niego, bo różnie wtedy bywało. Ale on dał radę i nie wykazywał nigdy cienia agresji. Był mi zawsze przez to naprawdę bliski. I bardzo zależało mi, aby ktoś go adoptował."

Oto jest gotowy przepis, proszę Państwa, jak spierdolić psychikę cudownego psa.

Po przeczytaniu tej relacji, poszłam się wypłakać do garażu.
To nawet dla mnie za wiele, choć uważam się za twardą babę.

Baki lubi wszystkich - koty, moich znajomych, moich majstrów, inne psy...

On mnie już tak kocha, że szczeka i wyje, gdy wychodzę z domu i traci mnie z oczu.
Choć na co dzień starałam się zachować rezerwę i nie traktować chłopaka wylewnie.
Nie było nigdy z mojej strony żadnego "ciuciu, ciuciu", ale mimo to, niestety, przez te parę dni stałam się całym jego światem...

Wszelkie suplementy typu "calm" nic nie dały.
Zylkene też mogłabym równie dobrze do sedesu wyrzucić.
Od dziś Bakiego wspieramy farmakologią, żeby zniwelować jego lęk przed porzuceniem.

Proszę o kciuki za tego pieseła, bo jest cudowny, mądry, kochany i zasługuje na szczęście do końca swojego życia.



Komentarze

  1. O, psiaczek kochany. Nie mam psa, ale oglądałam na youtubie serię "it's me or a dog" z angielską z trenerką. Pewien pies demolował dom, bo bał się być sam. Ćwiczenia polegały na tym, że właściciele udawali że wychodzą, biorą torebkę, klucze i... nie wychodzą. Pies nie wie co się dzieje. Krok 2 pańciostwo wychodzi na 1 minutę, daje psu zabawke/gryzaka. I tak przedłużali, aż piesek zrozumiał że nic się nie stanie jak pańciostwa nie ma w domu. Może coś takiego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że to przerabiam.

      Usuń
    2. Przerabiałam to na kotach. Wyrzucone Przez spadkobiorcę (syna) po śmierci włascicielki domowe koty niewychodzące Kończyły tragicznie niczym ktoś zdołał je zlokalizować. Tragedia. Życzę powodzenia i pozdrawiam

      Usuń
    3. To na pewno piesełek załapie. Trzymam kciuki!
      Czy obecność Marysi i innych futrzaków nie pomaga?

      Usuń
    4. Koty na czas moich wyjść dostają eksmisję na górę.
      Z Maryśką jest na pewno mu lepiej, niż gdy miałby być zupełnie sam.

      Usuń
  2. Ludzie zmyslaja rozne historie po to aby jak najszybciej pozbyc sie psa I to na pewno blad, ze go w schronie zakwalifikowali bez kwarantanny do agresywnych.. Poza tym nie rozumiem intencji umieszczania agresywnego psa w boksie z innymi – po to by sie wzajemnie pozagryzaly???

    Ta sytuacja nie musi jednak koniecznie byc przyczyna jego lekow. Sa typy, ktore tak maja, a sa I takie, ktore nie pozostawaly same I nie znaja tej sytuacji. Moj drugi seter nie tylko wyl I szczekal po moim wyjsciu ale I do tego siusial z nerwow. Nie chce Cie tu zniechecac do terapii lekowej, bo moze u Bakiego zadziala. Moj Punto po lekach czul, ze cos jest z nim nie tak I zbieral cale swoje sily po to zeby zaszczekac trzymajac sie ledwie na nogach (zagladalam z balkonu sasiadki). Po tygodniu mial byc widoczny efekt, po trzech tygodniach przerwalam te meczarnie.

    Kondycjonowanie jak napisala Alicja jest dobre – jezeli jednak pies reaguje dopiero na wyjscie numer z kluczami nie ma sensu (branie kluczy I ubieranie butow jest tez sygnalem spaceru) . Wg. mnie najlepiej wydluzac czas nieobecnosci I dawac dobrego Konga.
    Dobrego tzn. takiego, ktory go na dluzej zajmie. Zadnych tam ciasteczek czy chrupkow do srodka tylko twarde smaki (tne na kawalki ogrodniczymi nozyczkami) I zamknac jakims gnatem czy inna zujka, po to zeby nie mogl sie zbyt szybko dobrac do wnetrza.
    Jest tez metoda na zamrazanie jakiejs smakowitej bryi w Kongu ale tej nie probowalam, bo wiem, ze dla psa zucie I gryzienie jest bardziej odprezajace od lizania.
    I dawac bezposrednio przed wyjsciem, po calej procedurze ubierania butow itd.
    Moja obecna suka nie ma tych problemow ale daje jej Konga, takze jak jest paskudna pogoda i nie moze sie wybiegac, bo wiem, ze ma z nim radoche.
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak robię. Zostawiam mu dużego gnata do obgryzania.
      Poza tym zauważyłam, że gdy wrzucam mu przysmaczki do kenela i szybko wychodzę, on nie widzi tego momentu, gdy znikam za drzwiami.
      Nie ma wycia za drzwiami, ani śladów skakania na meble czy stół (obrus leży nietknięty).
      Myślę, że leki na pewno pomagają, bo pies nie wpada w panikę.
      Wychodzę oczywiście codziennie, żeby go przyzwyczaić.
      Problemu z załatwianiem się w domu już nie ma - ani pod moją nieobecność, ani w nocy. Zresztą istniał tylko przez pierwsze cztery noce. Teraz spokojnie wytrzymują dziesięć godzin - załapały, że te sprawy załatwiamy na dworzu.

      Jutro wracam do pracy i pierwszy raz zostawię go na tak długo. Oczywiście, że się stresuję.
      Pocieszam się faktem, że psy nieco inaczej niż my postrzegają czas. No i zapewnię mu żucie i obgryzanie na ten czas...

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że Baki się przyzwyczai, chociaż z pewnością to trochę potrwa. Ciekawa jestem jak reaguje Marysia? Nie masz ochoty zamontować kamerki? Wtedy można by ocenić jak spędzają czas pozostawieni sami. Trzymam kciuki za cały zwierzyniec :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo sie ciesze, ze szybko idzie“ ku dobremu“- moja walka/praca z Punto trwala prawie 2 lata.I szkoda, ze wtedy nie bylo kamerek (Atuna!). Ja musialam prosic sasiadke, zeby mocno wychylajac sie z jej balkonu zajrzec do naszego pokoju dziennego a moja pracowa kolezanka, ktora 3 lata temu zaadoptowala dwa kocieta nie tylko mogla je obserwwac ale i wydawac polecenia siedzac przy biurku 40km od domu. Ot tiochnika ;o)))
    Marzena

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Muszę się wygadać, cholera jasna... (będę przeklinać)

Albowiem zeszłam srogo...

Wkurw-post