W nocy z 29 na 30 lipca umarła Lara...

Właściwie odeszła w moje imieniny. Taki prezent od losu dostałam...

Zdiagnozowano u niej guz, który uciskał dwunastnicę i nerwy miednicy. W trakcie badania usg Larcia była pogodną, głośno mruczącą dziewczyną, jak zawsze. Wyznaczono termin zabiegu.

Zaledwie dwa dni po badaniu skurwiel zaczął bardzo szybko rosnąć i praktycznie zatkał jelito. Termin zabiegu przyspieszono na cito. Lara cały dzień przed była stabilizowana w lecznicy onkologicznej. Na noc zabrałam ją do domu z zapasem narkotyków, które miały uśmierzyć ból.
30 lipca w samo południe moja mała dziewczynka miała mieć operację ratującą życie.
Nie dała rady.
Umarła przy mnie.
W domu.
Cichutko.

Minął prawie miesiąc, a ja nadal nie jestem w stanie wyciągnąć z samochodu transportera, w którym wiozłam jej ciałko do krematorium.

Lara wróciła do domu.
W ślad za Rudolfem.
Są teraz obok siebie - na tym świecie i na tamtym.

Myślałam, że jako tako się pozbierałam...
Jednak łzy kapią mi na klawiaturę.
Tak bardzo mi brakuje tego uroczego traktorka...

Bardzo zły rok mam i na bardziej humorystyczne treści z mojej strony przyjdzie jeszcze trochę poczekać.
Marzena, przepraszam.
Ogarnę się.

Komentarze

  1. Placz mocno i wtedy, kiedy Ci przyjdzie na to ochota. To ukaja dusze I pomaga ukolysac sie w uzdrawiajacy sen. Daj sobie czas na smutek. Wez lampke wina, obloz sie rezydentami I przywolaj dobre chwile. Juz ci kiedys pisalam, ze, to jeden z wiekszych bledow tzw. Stworcy, ze nasi podopieczni zyja tak krotko. I dlatego popatrz na reszte towarzystwa – dla nich jestes na tym krotkim odcinku najwazniejsza!
    Tez juz dwa razy przezylam I niedawo sie otarlam. Chili (12 lat) miala przed niec. 2 miesiacami zapalenie narzadow rodnych. Operacja, poszlo dobrze ale to juz nie jest ten sam pies I celebruje teraz kazdy dzien z nia.
    Nie wiem skad Ci przyszlo do glowy mnie przepraszac, zapomnij, przeciez nie jestem nastawiona tylko na rozweselanie. Dochodz do siebie – a jak bedziesz gotowa, to wymienimy ogrodkowe doswiadczenia :o)
    Bardzo mocne usciski I glaski dla gromadki – szczegolnie dla Marysi – takie starsze dziewczynki bardzo mnie poruszaja.
    Serdecznosci
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję, bardzo. Mam za sobą też kilka pożegnań, wiem, że dałam swoim zwierzakom tyle miłości, ile mogłam , a pożegnałam je , zanim cierpienie nie stało się nie do zniesienia - i dla nich, i dla mnie. Tęsknię i kocham nadal te, które są przy mnie, i te, które odeszły.
    Pocieszeniem jest dla mnie myśl, że tyle jest biedy i nieszczęścia na świecie, że moje wykochane zwierzaki swoim odejściem robiły miejsce dla następnych.
    Jeśli nadejdzie taka chwila dla Ciebie, że będziesz chciała dać szczęście następnym znajdom, to może zajrzysz na blog Psa w swetrze ?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Muszę się wygadać, cholera jasna... (będę przeklinać)

Leon

Sezon wakacyjny :)