Maja mnie wykończy :(
Za punkt honoru postawiłam sobie utrzymanie tego kociaka przy życiu i wyleczenie. Dodatkowo pokochałam toto srodze i walczę jak lwica. Mała też walczy dzielnie, ale mamy tu do czynienia z infekcją wirusową, z którą kocie dziecko z zerową odpornością nie ma szans... Antybiotyki, którymi faszeruję ją od września, zwalczają jedynie wtórne zakażenia bakteryjne. Czyli niweluję tylko powikłania. Zdecydowałam się na zastosowanie leku. który w naszym kraju nie jest dopuszczony do obrotu. Tłucze wirusy i podnosi odporność. Najtrudniej było znaleźć zaufany kontakt, samo sprowadzenie ampułek to już buła z masłem - wszak mieszkam w mieście portowym. Dziś podałam Majce pierwszy zastrzyk. Trzymajcie kciuki.