Wieczornie...
Nastaje późny wieczór. Czas na spanko.
Psy moszczą się ma fotelach, kanapie, legowiskach, łotewer.
Koty rozkładają się w różnych miejscach, gdzie im akurat wygodnie - kanapy, fotele, łózka, łotewer.
Dom cichnie, światła gasną, żywy inwentarz rozkosznie pochrapuje - warunki idealne do wejścia w fazę REM, co z reguły jednak zajmuje mi trochę czasu.
A w godzinach 5-7 rano, gdy NAJLEPIEJ MI SIĘ ŚPI, ma miejsce KOCI-MIAUWA-ARMAGEDON. Totalna rozpierducha.
To, zdaniem tych małpiszonów, jest idealny czas na:
- naparzanie się po pyskach,
- głośne dyskusje o tym, kto jest tu wyżej w hierarchii i dlaczego,
- tłumną integrację przy kuwetach, bo AKURAT wszystkim się zachciało jednocześnie (szuuu.... szuuuuuu... szuuuuuuu.... wykopaliska żwirkowe wcale się nie niosą po całym strychu nad moją głową, nic a nic...),
- koci pociąg przejeżdżający mi po głowie, żołądku i nerach.
Dodatkowe atrakcje to:
- "Chooo... Sprawdzimy, czy ten kubek, gdy się go trąci łapą, spadnie" (owszem, spadnie),
- "Widać puste dziurki na dnie misek z karmą. Znaczy nie mamy co jeść. Ja będę napierniczał w miskę, a ty drzej japę. Jak zachrypniesz, zrobimy zmianę. ok?"
- "Patrz, nadal śpi franca. Sprawdzimy, czy żyje? Ja jej dmuchnę w oko, a ty w ucho, ok? I koniecznie mlaśnij."
Zwlekam się potem z wyra, schodzę na rzęsach po schodach, robię kawę, przypominam sobie, jak się nazywam.
Idę na górę ogarnąć kuwety, a te gnoje zdradzieckie wszystkie słodko śpią.
Poczekam jeszcze chwilkę, wyłączę emocje, ochłonę z deka po porannym sajgonie (bowiem jeszcze mnie minimalnie trzyma), a potem włączę im odkurzacz.
Zemsta najlepiej smakuje na zimno.
Komentarze
Prześlij komentarz