Zastanawiam się, kiedy miał miejsce moment...

 ...gdy z ekstrawertyka przeistoczyłam się w introwertyka.
Kiedy z zabawowej dziewczyny, kochającej imprezy, koncerty, melanże w barze, przeistoczyłam się w typ depresyjno-maniakalny w bamboszach z pomponem, nad życie kochający domowe zacisze i zwierzęcych współmieszkańców.
(No krówa, dogadałabym się teraz z ex małżonkiem, który nad życie cenił telewizyjny serial w kapcioszkach na kanapie, podczas gdy ja spędzałam wieczór w knajpie z przyjaciółmi. Jego moje poczynania irytowały, ja uważałam, że jest nudziarzem.)

Aktualnie wolę towarzystwo moich psów i kotów od ludzi.
Serio.
Wprawdzie nie dotyczy to moich bliskich znajomych, którzy - mam nadzieję - czują się w moim domu, jak u siebie i mogą wjeżdżać zawsze. ;)
Nie znoszę natomiast niezapowiedzianych wizyt sąsiadów, nawet tych z ciastem czy winem... Mieszkając w domu, niestety, nie jestem w stanie udać, że mnie nie ma...
Przynajmniej dopóki mam nieogarnięty dojazd do garażu i mój samochód stoi pod posesją...
(Pomyślała i pobiegła chytrze dalej podsypywać podjazd.)

Komentarze

  1. Od dawna też tak mam. Większość ludzi mnie denerwuje. To chyba z wiekem przychodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam, oj tam, nie starzejesz się, tylko dojrzałaś do tego, by zobaczyć, ze zwierzęta są wszystkie w porządku, czego o ludziach nie da się powiedzieć;).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Muszę się wygadać, cholera jasna... (będę przeklinać)

Leon

Sezon wakacyjny :)